Description

Wspomnienia mniej lub bardziej biezace, bo technologia wyparla potrzebe pisania listow i nawet maili do bliskich i blizszych i tych calkiem oddalonych

Monday 16 April 2018

Merkury herbu zlamana skarpeta, czyli mRufa na zakupach (czytac: wystepach goscinnych).

...Smoczynska sie pewnie do mnie odzywac przestanie, ale trudno. 
MUSZE bo juz minely 3 tygodnie, a co wspomne to malo sie nie udusze...

Wchodzimy do sklepu obuwniczego, chyba sieci niemieckiej. Chyba bo sie nie znam, ale jak w nazwie jest CH i sie je wymawia jak Szi, to niemiecki jest jest pierwszym podejrzanym.
My czyli Smoczynska i ja.
Smoczynska kontuzjowana w kostke, bo przez poprzednie dwa dni uslilowala ja sobie popsuc ze sporym sukcesem. Czyli troche kustyka.
Ja zasadniczo nie uszkodzona, ale z narastajacym natezeniem BSE (z czego jeszcze wtedy nie zdawalam sobie sprawy, bo bylo nieco przedwczesne), wiec sie snuje jak wiadomo-co za wojskiem.
No to wchodzimy i na nasz widok podbiega, bez mala w podskokach pani z obslugi, dziewczatko wlasciwie - podejrzewam, ze cierpiace na poranna nadpobudliwosc, a ze jest dosc wczesnie bo przed 11ta i jest poniedzialek, po pierwszej niedzieli handlowej,  po wprowadzeniu ograniczenia handlu w niedziele, na Planecie Ojczystej to tym bardziej nadpobudliwosc jest zrozumiala.
No i my wchodzimy, ja niemrawo z natury, Smoczynska z koniecznosci, a ona do nas ze czym moze sluzyc.
Jako, ze przerwala nam konwersacje, ktora prowadzilysmy juz od wyjscia z samochodu
(no prawie, bo jako pierwszy padl nasza ofiara sklep literacko/muzyczny, znanej na Planecie Ojczystej sieci i tam rozmowa troche okulala bo sparlam sie poszukac pakietu audio-ksiazek o Pippi 'Langsztrum', ktorego oczywiscie nie bylo, ale kupilam 3 inne audio-ksiazki, opanowalam (z trudem) chec wykupienia wsystkich dostepnych ksiazek post-apo, po czym juz probujac wyjsc, zostalam przystopowana przez Smoczynska, ktora z nienacka postanowila tez cos kupic i w tym przystopowaniu zobaczylam film jaki chcialabym obejrzec, wiec sie wrocilam do kasy rozbawiajac sprzedawców, wiec zrozumialym jest ze rozmowa nam nieco okulala, a raczej zboczyla na inne tory, az wreszcie z okrzykiem JUZ NIC NIE KUPUJE - WYCHODZE  - O PATRZCIE - WYSZLAM ucieklam na zewnatrz, gdzie poczekalam, na kustykajaca Smoczynska)
, a podczas ktorej Smoczynska klarowala mi, ze choc raz w zyciu chcialaby buty nie tylko dobre i wygodne, ale i niedorgie i piekne zarazem, a ze Smoczynska cierpi na przypadlosci sporej stopy (jak na kobiete Europy Srodkowej, nie ze jakis Yeti czy inny Bigfoot tylko po prostu adekwatnie do wzrostu, a ze dziewcze wysokie, a na Planecie Ojczystej szaleje obuwie robione w Chinach), wiec marzenie owo bardzo rzadko udaje sie spelnic.
A ja snuje w tym czasie refleksje, jak to jeszcze 10 lat temu byla szczesliwa, jak trafila na umiarkowanie wygodny but odpowiedniego rozmairu, nie wazne jakiego koloru i czy byl damski czy nie, a teraz, prosze bardzo, nie dosc, ze ma byc wygodny, gustowny i damski, to jeszcze najlepiej kwiatki i w przystepnej cenie.
Rozbradziazyla sie i trzeba ja bedzie odstrzelic.

Bo my czesto rozmawiamy rownolegle - znamy sie tak dlugo, ze jakbym sie przyznala ile to by sie wszyscy pytali czy poznalysmy sie przed poczeciem, albo w poprzednim wcieleniu, ale nie, gdyz znamy sie wyraznie od poczatku sredniej szkoly i przyjaznimy sie tak prawdziwie od jej koncowki. A z racji odleglosci na codzien porozumiewamy sie przy pomocy komunikatora, a tam wiadomo - mozna prowadzic bez spiny 3 rozmowy na raz, a przy lekkim wysilk to nawet i 5.
No ale dosc tych wspomnien. Znamy sie w kazdym razie dlugo - dluzej niz z dElvix, a i nasze drogi zyciowe sa rownie splatane.

No i tak wlasnie widze czemu nie umiem nigdy nic opowiedziec zwiezle, nawet jak probuje - moje mysli, jak osmiornice, rozwatkowywuja sie bez umiaru, jedna ciagnie kolejna, rownie rozosmiona.

To wracam do tego sklepu.
Jako, ze pani nam te wieloplaszczyznowa rozmowe przerwala to ja juz z rozpedu powtorzylam jej za Smoczynska, ze szukamy bucika damskiego, pieknego i niedrogiego, na subtelna stópke rozmiar 43. Szerokopojety, bo prawde mowiac 44 tez by nie bylo od rzeczy, bo pasntwa rozmiarówka czasem bywa nadmiernie optymistyczna.
Pani widac, szkolenie przechodzila u ostatniego Mochikanina, bo nawet nie zaciela sie i wchodzac mi znowu w slowo odparla, ze w takim razie mamy szukac pudelek z nalepka XXL, bo to beda wieksze rozmiary.
Zerkanela katem oka i wpadla mi owa nalepka od razu w pole widzenia i tym razem to ja wykazalam poziom Yoda z opanowania, bo nalepeczka opiewala na rozmiar stopki 42 - czyli na upartego tylko 1/5-2 rozmiary wieksze od mojej pletewki, rozmiar sredni.
Klujacy sie komentarz przydusilam pieta mentalna i podziekowalam pani, a po chwili, juz na stronie wyznalam Smoczynskiej, ze przez chwile mialam sie z nia klocic, o ten rozmiar 44, bo przeciez wiem jaki nosi, ale widzac te nalepczke na 42 ogien w mojej duszy przygasl i poczulam sie poteznie zaskoczona.
Smoczynska tylko stoicko pokiwala glowa i dodala z cieniem politowania, ze "a widzisz, a Ty mi nie wierzylas, jak Ci mowilam, ze tu rozmiary sa conajmniej dziwne".
Po takim poczatku moglo byc tylko ciekawiej.
Albowiem, dodam gwoli wyjasnienie, ze przylecialam na wystepy goscinne, na skrzydlach Merkurego wchodzacego w retro.
Nie upieram sie i nie bede udowadniac, ze nie jestem wielbladem, a przeciwnie, inzynierem.

Tu mialo byc foto stosownego uniformu jaki posiadam, ale nie moge go namierzyc (ani w naturze, ani na fotografii wlasnej), wiec w zamian obrazek z internetów owej koszulki. Bozenka swiadkiem, ze posiadam ;).
Ale tak twierdza astrologiczne portale, a ja opowiadam tylko suche fakty z mojej podrozy, tak?
A konkretnie w tej chwili to z zakupów.
No.
W sklepie, w efekcie, zostala kupiona para czegos, ale nie wiem czego, ale nie butów i nie sznurowadel, bo Smoczynska kupowala wiec tylko z rozbawieniem zanotowalam, ze dobrze iz jestem przyzwyczajona i nastawilam sie, ze wchodzac tam zwiedzam cos w rodzaju muzeum niezwyklosci, to moglabym oszalec, bo w tym cholernym sklepie, ktorego od lat nie cierpie, gdyz maja buty moze i optycznie przyjemne, ale dla mnie nie do uzytku (ostatnia pare obuwia jaka tam nabylam, przeszlo 12 lat temu, trzymalam w pudelku przez cale lata, wyjmujac od czasu do czasu zeby na nie popatrzec, nie próbujac nawet zakladac, bo mankamenty ujawniaja sie w nich dopiero jak wyjmiesz je z pudelka i zorientuja sie, ze nie sa juz w sklepie - zupelnie jak koty kurzowe w moim obecnim domu), spedzilysmy z godzine i byla duza szansa, ze nic nie zostanie w nim kupione.
Ale nie w tym rzecz - to bylo tylko preludium.
Otoz kolejnym sklepem jaki odwiedzilysmy byl tekamaks.

W tym tekemaksie to ja jestem juz teraz spalona. 
Smoczynska zreszta tez.
Ale moze jak nie bedziemy juz tam wchodzic razem to nas osobno nie rozpoznaja.

Bo bylo tak:
Juz myslalam, ze skonczylysmy lazenie po sklepach, ale przyjaciolka moja sokolim wzrokiem wypatrzyla na rogu wkleslym (bo to w srodku budynku te rogi, a nie uliczne dajmy na to) wejscie do rzeczonego sklepu.
Sklep, kto w nim byl to wie, ze to takie 'hasie, szkło i bele co'. Tzn wszystkiego po trochu, ale ogolnie straszliwy balagan i chaos.
Tzn, w poniedzialek przed poludniem to nawet nie bylo az takiego balaganu.
I zawolala "Chocicmytam!! ja zawsze marze zeby tu wejsc, a nie byla od tamtego razu co mnie zabralas poprzednio" (jakies 2 lata temu to bylo)
No to idzmy, zgodzilam sie poblazliwie.
I weszlysmy.
Najpierw chyba na szerokopojetych ciuchach troche polazilysmy, a nastepnie ugrzezlysmy przy portfelach.
Aczkolwiek mozliwe, ze portfele byly pierwsze.
Smoczynska miala taka luzna mysl, ze moze by sobie portfelik nowy nabyla, bo skoro jednak nie buty, to chociaz milutki, damski portfelik.
Kto byl to wie jak wygladaja korytka z portfelkami.
Sodomia i Gomoria. Damskie, meskie, nijakie, totalnie pomieszane.
Przy 15tym ogladanym stracilam troche chec do zycia, bo jak ladny to za drogi, jak nie za drogi to nie ladny, jak ladny i nie za drogie to moze meski?
Przechwycilam jeden z tych ostatnich, przeczytalam etykietke i autorytatywnie mowie - "Damski."
"A skad masz pewnosc?" dopytala sie przyjaciólka.
"Bo ma tu napisane portmanetka, a jak portmanetka to na pewno damska." odparlam z glebokiem przekonaniem.
Przyjaciolka nie kwestionowala, tylko przyjela moja logike.
Przyjarzala sie paru innym, niepewnym oraz paru ewidantie damskim i mialy napisy portmanetka, wiec uspokojona zaczela sie przygotowywac mentalnie, ze moze ktorys z nich kupi.
Ja oddalilam sie do innej polki bo juz mnie te portfelki znudzily smeirtelnie.
Po chwili moich uszu dobiegl pelen wyrutu okrzyk "One WSZYSTKIE maja napisane portmanetka!!".
'CholeraByToWziela', zamamrotalam pod nasem, 'a bylo juz tak pieknie...'
No co ja poradze, ze leniwe barany, nie nalepiaja nalepek z wlasciwymi podpisami?
W moim domu RO miala portmanetki, a Fader portefele i portfeliki.
Osobiscie mam 3 portfele, wszystkie z premedytacja meskie i piterausik na drobne.
Tak jest takie slowo "piterausik".
JA go uzywam, a to znaczy ze takie slowo jest.
No.
Smoczynska stracila serce do tych portfeli zakamuflowanych jako portmanetki i poszlysmy gdzies dalej.
Na artykuly dekoracyjne, ktore prowadzily poprzez chybabuty do pólek/wieszaków z bielizna oraz skarpetami.
Najpierw ugrzezlysmy przy skarpetach.
Na dlugo.
Smoczynska chciala stopki.
Ja uwazalam, ze w jej rozmairze stópki ze stopkami moze byc troszke problem bo o ile skarpety damskie do 43 spokojnie spotykam, a takie bezplciowe, czyli 'gender' to i do 46 spotykam, tak stopek powyzej 42 jak dotad nie widzialam.
"Otoz sa", ona mi mówi. "Meskie stopki."
Zbaranialam coniebadz, bo pierwszy raz trafila mi sie koncepcja stopki na obuw typu balerinka meska.
Ale skoro ona mowi, ze kupila, to przeciez wie co mowi...
"Ale nie dalo sie ich zalozyc", mowi dalej. "Rozmiar wlasciwy ale na stope nie obstawalo."
Unioslam brwi pytajaco.
"Tylko do polowy."
"A Ty jestes pewna, ze nie usilaowalas zakaldac jej w poprzek??" wyrwalo mi sie kompletnie niekontrolowane pytanie.
Prych smiechu. Kiwniecie glowa.
"To moze taka mikro-stopke mialas co tylko palce zaslania? - Judi takie nosila do adidasow latem czasem, dla higieny"
"Ale palcow mi nie zaslanialo!!" wykrzyknela obruszoan moja niewiara przyjaciólka.
"A dokad Ty uwazalas, ze stopki normalnie siegaja?" dopytalam, bo tu juz zaczelam miec podejrzenia, ze Smoczynskiej definicja stopki i moja sie nieco mijaja - otóz idealna stopka utrzymuje sie na piecie sila woli (czytaj silikonowej nalepki), a z palcow zakryta wylacznie paznokcie i moze kawaleczek dalej, a z obuwia jej nie widac, chocby nie wiem co i kilka par takich stopek mam i bardzo sobie cenie.
"Ale pod spodem, no wiesz pod stopa, byl tylko taki cienki pasek!!" oburzyla sie Smoczynska.
"No bo wiesz, one nie maja wystawac po bokach, a juz tym bardziej NIE z butow!" wyjasnilam cierpliwie niedowierzajacej przyjaciólce. "A juz na pewno nie maja wystawac falbanka z boków obuwia."
(Swego czasu pracowala u nas taka panna, pochodzenia nie wiem jakiego, ale z obywatelstwem kanadyjskim, wiec nazwijmy ja Afro-Kanadyjka, jakkolwiek meblowo by to nie zabrzmialo i nosila ona do pantofli wszelakich stopki. Pantofle nosila czarne, a stopki tzw cieliste, ale nie Afro-cieliste, dodam wyjasniajaco i przykladala szczegolna uwage - widzialam jak przyklada i kontroluje rezultat - zeby ta bezowa stopka tworzyla na stópce rowniutka obraczke wokól krawedzi panotfla. Troche dalo mi to do myslenia w kwestii moich ciagot kanadyjskich, ale doszlam do wniosku, ze na pewno musu nie ma, mozna nosic w Kanadzie stopki, które z buta nie wylaza.)
W czasie tej dyskusji przemiescilysmy sie na druga strone polki gdzie wisialo wiecej skarpet, ale mniej stopek. Smoczynska juz w kucki, ogladala jakas pare skarpet, a nawet stopek, totalnie nie wiem po co bo byl to rozmiar maly - pozniej okazalo sie ze chciala mi kolor pokazac jaki jej sie podoba.
Uslyszalam mimochodem takie osoboliwe
'trrrrrt'
nic sobie nie pomyslalam, a juz na pewno nie zamierzalam ujawniac, ze to slyszalam, na wszelki wypadek, no nie, ale Smoczynska jakos dziwnie tak sie zachwiala i zaczela troche rozpaczliwie popiskiwac.
Spojrzalam na nia badawczo, a ona cichutkim takim glosikiem powiedziala cos czego w pierwszej chwili nie zrozumialam:
"Zlamalam skarpetke"
i zaczela sie w te kucki kiwac na losowo wybrane strony, dalej popiskujac, juz teraz z zamknietymi scisle oczami.
W pierwszej chwili zestawienie slów wtracilo mnie kompletnie z rownowagi, bo jak mozna zlamac tekstylium w temperaturze pokojowej, tak? Zamrozone owszem, da sie, ale surowe, tfu znaczy nie zamrozone tekstylia sa wyjatkowo malo lamliwe.
W drugiej chwili, nadal nie kojarzylam owego 'trrrrt' z komunikatem i pomyslalam, ze sobie pewnie rozdarla skarpetke, na palcu u stopy dajmy na to, a znam to uczucie i nie nalezy do uroczych, ale przeciez w butach krytych jest to nic nie widac, ewentualnie jakies jej zastepcze kupimy jkby ja ocierala prze te dziure.
W trzeciej chwili przyjaciolka moja odwiesila trzymane w reku skarpetki i byskawicznie sie podniosla.
(Te trzy chwile to trwaly moze ze 3 sekundy, no gora 5, zeby nie bylo, ze ja taka tepa)
Tu wreszcie do mnie dotarlo o czym ona mowi, obmacalam odwieszone skarpetki, ktore byly nanizane na sztywnik, nie z tekturki, ale z jakiegos slabosprezystego tworzywa, slabym glosem dopytalam "te??" i prawie usiadlam ze smiechu na ziemii bo przeciez tez juz bylam od pewnego czasu w kucki.
Nabralam w koncu obaw, ze sie posiusiam, ale udalo mi sie nie, tzn posiusialam sie ale wylacznie oczami.
Przyjaciolce do towarzytwa sie tymi oczami.
Smialysmy sie bardzo dlugo, prychalysmy, pialysmy, placzac rzewnie ze smiechu, rozbolaly nas przepony, a ja sie na dodatek posmarkalam, bo przypomnial mi sie tez baranek co mu sie nozki (nie)zgninaly.
Znaczy owieczka.
Sploszone nieliczne klientki zagladaly tylko z daleka w nasza alejke i uciekaly w przeciwnym kierunku.
Obsluga tez, baczac tylko czy nie demolujemy lokalu, omijaja zródlo halasu szerokim lukiem.

W koncu udalo nam sie obu odzyskac kontrole nad konczynami i odsunac od tej zlamanej skarpety.

Nie daleko, ot z pól metra, bo dalej wisiala bielizna.
Taka specjalistyczna - korygujaca.
Tu dodam slowem wyjasnienia, ze moja przyjaciolka bielizne nosi wylacznie z przemytu, wyspowa, tzn polowe bielizny. 
Te dolna polwe. 
Chajdawerki znaczy. 
Czyli Gaciorki.

Co jakis czas, odkad zamknieto na Planecie Ojczystej sklep z sieci przez nia lubianej, sklada u mnie zapotrzebowanie, przechodzimy proces selekcji fasonu i rozmiaru, bo odleglosci miedzy wydarzeniami sa na tyle duze, ze sklep w ktorym nalezy dokonac zakupu zmenia asortyment i trzeba na nowo wykryc pasowny fason. 
Pierwszy raz jak dostalam takie zapotrzebowanie to padly slowo zlowrózbne, mianowicie, ze ma byc ze 100% bawelny, w konkretnym modelu.
BOGOWIE, ile ja sie nakopalam w owym sklepie na zywo jak i na wirtualno... 
JA do dwóch roznych oddzialow sklepu pojechalam, w sasiednim hrabstwie! 
I ni wuja. 
Ani gaci. 
Jak bawelna to nie takie, jak takie to nie bawelna, a modelu z wybranym numerze to w ogole nie ma.
Zeby nie fotka galotuff z owym numerem modela to bym zaczela przyjaciolke moja podejrzewac a haluny normalnie.
W koncu poszlam na zywiol, wybralam mix - troche bawelny, troche takich optycznie pasujacych, choc ogolnie na tylek. 
(jedna pare donaszam do dzis z tego miksu miedzy nami mówia - takie granatowe w biale groszki, jako jedyne w 100% bawelniane...)
Okazalo sie wtedy, ze te 100% bawelny co to niby bylo w gaciach to byla w tej czesci higienicznej, a reszta byla mixem jakims bawelny z czymstam.
No ale przez lat pare udalo nam sie dojsc do kompromisu i tylko rozmiar zawsze jest nieco kontrowersyjny, ale zwykle udaje nam sie dogadac.
(Górne polowy bielizniane dla odmiany przemycam czasem dla dElvix i w ten sposób czesto wioze omc komplety, tyle ze z roznych sklepów i w róznych kolorach.)
Ale nie w tym rzecz - chodzilo o te bawelne.
No i Smoczynska patrzy zaciekawiona na rozmaite flakowate gacie korekcyjne na wieszaczkach i mowi:
"Ooo... majty wyszczuplajace, moze takie by mi sie przydaly?"
"Ale zdajesz sobie sprawe, ze one z bawelna to sie nawet nie widzialy??" odparlam z potepieniem.
Przyjaciolka mruknela cos niewyraznie i niechetnie i grzebia dalej, az tu nagle wykrzykuje podtykajac mi jeden z flaczkow bieliznianych pod nos:
"O a te zobacz, sa bawelniane..."
Zerkam na nie i mowie:
"Tak, ale zauwaz, ze ten panel wyszczuplajacy w srodku NIE jest bawelniany i ma raptem 5 cm szerokosci, wiec zdajesz sobie sprawe jak to bedzie sie po zalozeniu sie prezentowaly?" Tu dokonuje recznej deomstracji:"Jak chomik z wypchanymi kieszeniami."
No owszem zlamanej skarpecie glupawka numer 2 nie dorównala, ale ze sekcji bieliznianej wynioslysmy sie czym predzej.
Nie, ze ze sklepu calkiem, tylko na zabawki i dzieciece ciuchy, dalej na buty, rowniez dzieciece i odpracowawszy jeszcze drobna glupawke w dziale meskich koszul, gdzie pokazalm Smoczynskiej meska niebieska koszule w granatowe szkice rajskich ptaków i zasugerowalam wizje rekacji Fadera jakbym mu taka koszulke sprezentowala (jak to wylatuje przez okna najpierw ja, a pózniej ta koszula, ewentualnie na odwrót), nastepnie zaproponowalam sprawdzenie co zrobil by Smok.
Nie chciala.

Mówila, ze z 3ciego pietra lot sie jej nie usmiecha. (Ja na parterze mam lokum, wysokim, bo wysokim, ale jednak parterze)
Dziwna jakas nie? ;)

Pomijam juz taki drobiazg, ze chwile pózniej, podczas posilku Smoczynskiej udalo sie zgubic ulubiony szaliczek (ktory jakis tydzien z haczykiem pozniej odzyskala, acz nie wiem do dzis czy w owej jadlodajni czy w jakims biurze rzeczy znalezionych, bo mi nie powiedziala) oraz to, ze nam w kinie nie chciano sprzedac biletow na miejsca przy oknie, bo jakos nigdy nie chca, a w trakcie seansu okazalo sie, ze jestesmy niekompatybilne bo ja nie moge siedziec nisko, a ona wysoko - bo ja nisko to glowe musze wyginac jak u fryzjera przy myciu glowy zeby ekran widziec, a ona wysoko nic nie widzi bo lubi glowe wyginac jak przy myciu glowy u fryzjera, a takze ze pod sam koniec zakupów, w spozywczaku, na Smoczynska rzucil sie mazurek, a mnie opikalo na bramkach, tzn moja torebke opikalo, w ktorej byl ten film zakupiony na samym wstepie.
O butelce (2litrowej) trucizny dla Smoka ('dla' nie 'na', bo Smok jak i ja lubi Maksiora), ktora moja przyjaciolka z jakiegos powodu z uporem maniaka stawiala na tasmie zamiast polozyc i ktora (butelka, nie Smoczynska) przy kolejnym drgnieciu tasmy w koncu rzucila sie samobojczym lotem koszacym na ziemie, tez wspominac nie warto,
Ale opowiem na zakonczenie angdote, jaka sprzedali nam nadgryzieni zebem czasu ochorniarze ze spozywczaka, bo zarowna ja jak i Smoczysnka miewamy u taki panow (nadgryzionych zebem czasu) szalone powodzenie - znaczy nie ze nas podrywaja czy cos, ale uwielbiaja nam opowiadac historie z wojska i w ogole.
Otoz jak mnie opikalo to przybieglo ich az dwoch i z lekkim rozbawieniem przygladali sie naszej miotaninie przy kasie, az w koncu zapytali mnie o zawartosc torebki, to im pokazalam, nie chciali grzebac sami tylko uwierzyli na slowo, cienasy hehe, wytypowali ten film i kazali przejsc przez bramke bez filmu - cisza. Z filmem - piiii, piiii, piiii.
Zameldowali Wielkiemu Bratu, ze ten film i jeden z nich postanowil mnie pocieszyc ze ja to pikus, bo raz taki starszy gosciu (hm... pomyslalam w milczeniu) chleb kupil i piszczla jak szalony. Z chlebem i bez chleba - czyli, nikt w chlebie kontrabandy nie zapiekl, az w koncu zdenerwowanego chlopine wzieli na dyzurke i tam po dluzszych ogledzinach z recznym skanerem okazalo sie ze piszczy mu but. Nie nowy wiec ki grzyb, no nie?
Otoz okazalo sie, ze wlazl starszy pan na nalepke z zabezpieczeniem w innym sklepie, albo po drodze, zintegrowal mu sie z nalepka kamaszek i dawaj popiskiwac w bramakch.
To co, ktos ze mna na zakupy ma chec sie wybrac? Albo do kina?
Nie?
Dziwni jacys...